powrót do sekcji artykułów




Rozmowa z Markiem Żółcińskim, nauczycielem wychowania fizycznego gimnazjum w Rachaniach (pow. tomaszowski).


*Andrzej Kwiek: Czy kiedykolwiek grał Pan w rugby?
Marek Żółciński: Nigdy jako zawodnik. Tylko z uczniami w szkole.

*Skąd zainteresowanie grą prawie niespotykaną w szkołach?
Zaczęło się na praktykach w studium nauczycielskim. Szukając pomysłów na lekcje z gier i zabaw, znalazłem, nie pamiętam już dziś w jakiej książce, coś podobnego do rugby o znacznie uproszczonych przepisach.

*Jak wyglądał debiut rugby w szkole?
Praktyki odbywałem w Michalowie. Wziąłem piłkę lekarską i poszedłem z uczniami ósmej klasy na łąki. Grali ponad godzinę, a połowa wróciła w podartych koszulkach. Wszyscy byli zadowoleni i wielokrotnie domagali się powtórki.

*Jak Pan zdobył przepisy?
Wtedy nie było jeszcze Internetu, w bibliotekach brakowało literatury. Studiując na AWF w Białej Podlaskiej poznałem rugbistę Budowlanych Darka Augustyniaka. Sporo się od niego dowiedziałem. Pojechałem na ligowy mecz, a za jakiś czas na turniej z udziałem dzieci.

*Potem rugby zawitało pod strzechy.
Zorganizowaliśmy kilka turniejów międzyszkolnych. Osobą, która rozkręciła tę dyscyplinę w Rachaniach, jest Marian Brzezicki. Przez wiele lat był nauczycielem, a potem dyrektorem Szkoły Podstawowej w Wożuczynie.

*Ilu sympatyków ma rugby w gminie?
Gimnazjum w Rachaniach liczy około 300 uczniów. W rugby bardzo chętnie grają chłopcy i dziewczęta. Rugby ujęliśmy w programie nauczania. W zimie gramy na śniegu.

*Co podoba się gimnazjalistom w grze owalną piłką?
Dzieci lubią gry i zabawy, a rugby zawiera obydwa elementy. Reguły są twarde, ale przejrzyste. Im większe zmęczenie, tym większa frajda. W ciągu 16 lat nie zdarzyły się kontuzje poważniejsze niż sińce czy otarcia naskórka. U dorastających chłopców taki siniak to powód do dumy.

*Z jakimi wynikami startujecie w imprezach ogólnopolskich?
Pierwszym znaczącym sukcesem było drugie miejsce żaków w ogólnopolskim turnieju. Darek Lechowicz został najlepszym zawodnikiem turnieju. Zajmowaliśmy czołowe miejsca w turniejach organizowanych przez Budowlanych. W Lublinie rozegraliśmy pokazowe spotkanie przed meczem Polska - Belgia. Od lat robimy w gminie swój turniej.

*Czy udało się zarazić rugby innych nauczycieli?
Początki były trudne. Brakowało piłek. Trochę sprzętu ofiarowali nam Budowlani. Rozdałem część sprzętu kolegom i zaprosiłem na zawody. Okazało się, że drużyna, która po raz pierwszy wychodzi na boisko, jest w stanie wygrać mecz. To było mobilizujące. Dzisiaj grają w rugby uczniowie szkół w Rachaniach, Michalowie, Wożuczynie, Grodysławicach, Łaszczowie, Tyszowcach i Ulhówku.

*A jakie były największe problemy z popularyzacją rugby w regionie?
Opór rodziców, którzy utożsamiali ją z futbolem amerykańskim i scenami z filmów, w których zawodnicy ociekają krwią. Początkowo nie pozwalali dzieciom na udział w zawodach. Teraz nawet kibicują. Problemem jest nadal brak sprzętu.
*Ma Pan okazję zareklamować rugby jako grę na lekcje wuefu!
Dajcie dzieciom piłkę do rugby, określcie proste zasady i przestrzegajcie ich na boisku, chrońcie przed brutalną grą! Następnego dnia dzieci poproszą o powtórkę. Jestem tego pewien.


źródło: Andrzej Kwiek - Kurier Lubelski 16.02.2005