powrót do sekcji artykułów




Po meczu Budowlani - Skra


RUGBIŚCI BUDOWLANYCH LUBLIN PRZERWALI ZŁĄ PASSĘ I PO CIEKAWEJ GRZE POKONALI SKRĘ


Drużyny rugby z Warszawy nie mają w Lublinie szczęścia: najpierw na inaugurację sezonu Budowlani odprawili z kwitkiem AZS Folc, w ubiegłą sobotę zaś nie mieli większych problemów z pokonaniem beniaminka ekstraklasy - zespołu warszawskiej Skry. - Można by przenieść stolicę do Lublina - żartowała po meczu Danuta Pieniak, mama kapitana zespołu Pawła Pieniaka i wierny kibic lubelskiego rugby.

Spotkanie zaczęło się pod dyktando gospodarzy, którzy w ciągu kilku minut zdominowali grę w środku pola i raz po raz zapuszczali się w pobliże pola punktowego Skry. Nowe ustawienie formacji ataku, Marcin Daniel zastąpił na pozycji łącznika ataku (nr 10) Tomasza Mietlickiego, który grał na pozycji obrońcy (nr 15), zdawało się sprawdzać. Na efekty, czyli pierwsze 3 punkty z karnego, wykonywanego z dogodnego miejsca przez Daniela, trzeba było poczekać do 13 minuty spotkania. Goście jednak odpowiedzieli równie celnym kopem i było 3:3. Nie wytrzymywali jednak konfrontacji z lubelskim młynem, który - zdarzało się - zdobywał przegrupowaniami po kilkadziesiąt metrów terenu.

Po jednej z takich akcji tuż pod polem punktowym warszawskiej drużyny sędzia Grzegorz Szostek z Gdyni zdecydował się przyznać Budowlanym tzw. karną piątkę. Nieomylny w tym meczu Daniel nie miał kłopotów z podwyższeniem i było 10:3 dla gospodarzy. Lublinianie cały czas atakowali, jednak w ich akcjach brakowało trochę składności.
Co więcej, często dyskutowali z arbitrem i w konsekwencji tracili za darmo teren, sędzia bowiem za karę przesuwał grę w stronę ich pola punktowego. Mimo przewagi nie zdołali już zmienić wyniku do końca pierwszej odsłony spotkania.
Choć pierwsze 40 minut meczu nie należało do najładniejszych, to o drugiej połowie można jedynie powiedzieć, że się odbyła. Spotkanie stało się bezbarwne. Lublinianie, którzy od 58 minuty grali z przewagą jednego zawodnika (drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę za niesportowe zachowanie dostał Karol Kopyt, syn Andrzeja, trenera Skry), zdołali zdobyć jedynie 7 punktów. Podobnie jak to miało miejsce wcześniej, warszawski młyn nieprzepisowo utrudniał zdobycie punktów lublinianom i po raz drugi sędzia podyktował karną piątkę. Danielowi pozostało podwyższyć wynik kopem z najdogodniejszej pozycji. Na 20 minut przed końcem spotkania było 17:3.

- Zdobyliśmy przewagę i zaczęliśmy szanować siły. W lubelskim zespole i tak dość jest kontuzji - tłumaczył po meczu marazm drugiej połowy Tomasz Mietlicki. - Skra zbytnio nie naciskała, my odpowiadaliśmy tym samym.
- Liczy się zwycięstwo, a zwycięzców się nie ocenia - dodał Andrzej Kozak, trener lubelskiej drużyny.

Budowlani: Jóźwik (76 Kozioł), Nojszewski (D. Pieniak), P. Pieniak 10, Gulski, Rudź (51 B. Jasiński), Niedźwiecki, Niedziółka, Jasiński, Gospodarek (78 Czerwonka), Daniel 7, Berestek (72 Szot), Jakimiński (41 Kręglicki, 79 Piotrowicz), Piwnicki, Jadach, Mietlicki.


źródło: Mariusz Mucha - Kurier Lubelski 27.09.2004