powrót do sekcji artykułów




Po meczu Budowlani - Arka


Z piłką; Paweł Piwnicki, za nim Konrad Jarosz i Maciej Niedźwiecki
foto: Jacek Babicz

ARKA GDYNIA WYKORZYSTAŁA SŁABSZY DZIEŃ LUBELSKIEJ PIĘTNASTKI I WYGRAŁA 15:8

Przez pierwsze 40 minut inauguracyjnego meczu I ligi Budowlani Lublin wyglądali tak, jakby zapomnieli, że są jednym z najlepszych zespołów rugby w Polsce. Grali bez ładu i składu, popełniali proste błędy i łatwo tracili piłkę.

Ponad tysiąc zgromadzonych na stadionie sympatyków lubelskiej drużyny przecierało oczy ze zdumienia: co oni robią? Druga połowa należała już do lublinian, jednak strat z pierwszej odsłony nie udało się już odrobić.

Początek spotkania nie zapowiadał niczego złego, z minuty na minutę było jednak coraz gorzej. Niby Budowlani atakowali i dzięki długim przekopom Tomasza Mietlickiego zdobywali teren, ale nie potrafili stworzyć żadnej poważniejszej i przemyślanej akcji. Brakowało pomysłu na grę i Arka, choć też nie pokazała pełni swych możliwości, z łatwością rozbijała lubelskie ataki. Co więcej, wygrywając większość autów, również z naszym wrzutem (w ciągu całego meczu Arka zrobiła to ponad 10 razy, w pierwszych 20 minutach aż 7 razy) częściej była w posiadaniu piłki. Szansę na zdobycie punktów pierwsi mieli jednak lublinianie, Tomaszowi Stępniowi w 15 minucie nie udało się trafić karnego. Niewykorzystane szanse mszczą się i tak też stało się 9 minut później. Po ładnej akcji ataku Arki i nieskutecznej obronie Budowlanych piłka znalazła się na polu punktowym. Było 5:0 dla gości, którzy po zdobyciu punktów oddali na chwilę inicjatywę gospodarzom. Lublinianie ambitnie atakowali, bardzo chcieli zmienić niekorzystny wynik. I tyle. Na dobrych chęciach się kończyło. A to niedokładne podanie, a to przegrany aut itd.

Na kilka minut przed przerwą Arka zdobyła kolejne przyłożenie i podwyższenie (na 12:0) i zrobiło się nieciekawie. Tuż przed gwizdkiem sędziego Stępień miał kolejną szansę na zdobycie 3 punktów. Niestety, chybił. W drugiej połowie na boisku był już zupełnie inny zespół. - Jak za starych czasów - słychać było na trybunach, gdy lubelski młyn dosłownie miażdżył swoich przeciwników. Na efekty nie trzeba było czekać - gra od początku toczyła się w pobliżu pola punktowego i kolejny młyn zwarty po prostu na nie wjechał. Jakubowi Jasińskiemu nie pozostało nic innego, jak przyłożyć tam piłkę. Było 12:5 i apetyt na więcej. Następne punkty zdobyła jednak Arka, jej kopacz się nie pomylił i zdobył cenne 3 punkty z karnego. Budowlani odpowiedzieli w pięknym stylu minutę później (56 minuta spotkania) - Tomasz Mietlicki przepięknym drop golem z kilkudziesięciu metrów ustalił, jak się później okazało, wynik meczu na 15:8.

Aż do końca przeważali lublinianie, jednak Arka konsekwentnie i mądrze się broniła, od czasu do czasu próbując jednakże podwyższyć wynik. Budowlanym zabrakło na to czasu.


źródło: Mariusz Mucha - Kurier Lubelski 05.04.2004