powrót do sekcji artykułów




Teatr jednego Wojciecha


Dobra gra lubelskiego młyna i wygrywane z rywalami starcia pozwalały miejscowym szybko konstruować akcje ofensywne.

Budowlani Lublin wciąż mają szansę na awans do pierwszej ligi. Po zwycięskim meczu ze Skrą Warszawa podopieczni trenera Piotra Chodunia dopisali do swojego konta cztery oczka i do pierwszego w tabeli Orkana Sochaczew tracą siedem punktów. Zwycięstwo z rugbistami ze stolicy zawdzięczają przede wszystkim świetnej grze Wojciecha Piotrowicza, który zdobył aż dwadzieścia oczek.

Spotkanie od początku toczyło się pod dyktando miejscowych. Już w 5 min, dzięki udanemu nakryciu wykopu, przyłożenie zaliczył Daniel Opaliński, a po podwyższeniu Piotrowicza było 7:0. Co prawda goście szybko odpowiedzieli trafieniem z rzutu karnego Olgierda Grefkowicza (8 min), jednak za chwilę nastąpiła jeszcze szybsza riposta ze strony miejscowych. Lewą stroną boiska przedarł się Kamil Walaszek. Doganiany przez rywala przytomnie oddał piłkę do Piotrowicza, który zaliczył dla Budowlanych kolejne przyłożenie.

Dziesięć minut przed końcem pierwszej połowy żółtą kartką oraz dziesięciominutowym wykluczeniem ukarany został rosły Bartłomiej Jasiński. Ta strata okazała się bardzo bolesna. Przerzedzenie w szykach obronnych skrzętnie wykorzystali warszawiacy. Najpierw zaliczyli przyłożenie (karna piątka), a chwilę później, po podwyższeniu, rzut karny.

- Po zmianie stron przyjezdni jeszcze przez dziesięć minut utrzymywali inicjatywę. Potem jednak ochotę do gry skutecznie odebrał im Piotrowicz, dwa razy celnie trafiając z rzutów karnych. Na ponad dwadzieścia minut przed końcem spotkania po ładnej akcji przyłożenie zaliczył jeszcze Hubert Wójtowicz i było jasne, że Budowlani tego meczu już nie przegrają.

Lublinianie walczyli jeszcze o czwartą najwyżej punktowaną akcję i w efekcie bonusowy punkt, jednak jak stwierdził trener Choduń, te starania ich zbyt mocno spięły i zamiast pięciu zdobytych oczek, miejscowi stracili jeszcze dwanaście. Dzięki przyłożeniu w doliczonym czasie gry Skra zainkasowała jeden dodatkowy punkt (dzięki przegranej mniej niż siedmioma oczkami).

Zwycięstwo pozwoliło Budowlanym zachować szansę na awans. Dziękować powinni przede wszystkim Piotrowiczowi, który był nie tylko zabójczo skuteczny, ale także efektowny. Bardzo inteligentnie rozgrywał piłkę, pozostając właściwie bezbłędnym.

Piotr Choduń, trener Budowlanych
Chłopcy realizowali założenia, rozbijając w zarodku wszystkie akcje Skry. Dobrze graliśmy skrzydłami, świetnie dysponowany był Wojtek i szybko uzyskaliśmy znaczną przewagę. Wygrana, choć skromna, nie była ani przez moment zagrożona i świąteczne jajko zarówno nam jak i kibicom smakowało wyjątkowo.

Tomasz Borowski, trener Skry
Gdy dostaje się w plecy 14 punktów na dzień dobry, to ciężko wygrać mecz. Inna sprawa, że nie grał w ogóle nasz atak. Z kolei u was Piotrowicz grał wyśmienicie. Gdybyście go nie mieli, to byście tego meczu nie wygrali.

Wojciech Piotrowicz, zawodnik Budowlanych
Nie jestem bohaterem. W końcu gdyby nie było chłopaków z młyna, nie byłoby karnych, a przyłożenia bym nie zaliczył, gdyby nie akcja Kamila. Szkoda, że nie udało się zdobyć bonusowego punktu. Za bardzo się zagotowaliśmy i nie wyszło. Ale dalej walczymy o awans. Chodzą plotki, że nie będzie reformacji ligi i druga drużyna będzie się bić w barażach.

źródło: Kurier Lubelski, Tomasz Biaduń, 14.04.2009