RUGBIŚCI BUDOWLANYCH PEWNIE POKONALI NA STADIONIE PRZY UL. KRASIŃSKIEGO AZS FOLC
Choć nikt nie mówił tego głośno, meczu z warszawską piętnastką po trosze obawiali się wszyscy. Zadawano sobie pytanie, czy pozbawionych kilku podstawowych graczy Budowlanych stać na zwycięstwo?
Od pierwszych minut widać było, że obawy są niepotrzebne i lublinianie potrafią grać w rugby. Inna sprawa, że podopieczni Krzysztofa Folca zbytnio im w tym nie przeszkadzali.
Mimo wcześniejszych zapewnień o zakończeniu kariery sportowej, na boisku pojawił się Tomasz Mietlicki ("ostatni raz", choć znając doświadczonego zawodnika trudno w to uwierzyć), który ze spokojem organizował grę ataku. Prowadzenie objęli jednak goście i 10. minucie było było 0:3.
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać - "kopaną" akcję zawodników ataku - Piotra Marcinkowskiego i Michała Jakimińskiego, którzy "piłkarskimi" podaniami kierowali piłkę na pole punktowe, na pięć punktów zamienił ten pierwszy. Podwyższał - celnie - lewonożny Bartosz Jasiński. Było 7:3 i apetyt na więcej. Udało się to dopiero na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy w sposób, do jakiego przyzwyczaił już kibiców młyn Budowlanych. Po wykonywanym w odległości kilkunastu metrów od pola aucie i kilku przegrupowaniach, młynarze "wjechali" tam z piłką. Punkty zdobył Bartosz Jasiński, kolejne dwa (na 14:3) dołożył z podwyższenia Marcinkowski.
Podobnego sposobu próbowali na początku drugiej odsłony rugbiści Folca, którzy korzystając z dekoncentracji Budowlanych przystąpili do ataku. Całe szczęście lublinianie w porę się obudzili i za słabszy okres gry zapłacili jedynie trzema punktami, które AZS zdobył celnie kopiąc karnego na 14:6. I to wszystko, na co stać było drużynę ze stolicy. Punktowali za to lublinianie: po aucie i przegrupowaniu młyna piłkę dostali gracze ataku i Radosław Wołoszyn zaniósł ją na pole punktowe, zdobywając przyłożenie efektownym rzutem za linię punktową. Kropkę nad "i" na kilka minut przed końcem postawił Grzegorz Kręglicki, skrzydłowy ataku, który po kilkudziesięciometrowym rajdzie lewym skrzydłem ustalił rezultat meczu na 24:6.
Inauguracyjna wygrana Budowlanych cieszy, martwi natomiast poważna kontuzja barku Piotra Marcinkowskiego, której nabawił się pod koniec meczu - w kolejnych spotkaniach jego nieobecność będzie bardzo odczuwalna.
źródło: Mariusz Mucha - Kurier Lubelski 30.08.2004